Lunar B.L.O.G. :)

Każdy człowiek jest jak księżyc – ma swoją drugą stronę, której nie pokazuje nikomu.

Archive for the ‘Edukacja’ Category

Wszystko co związane z edukacją.. głównie moją i to w subiektywnym spojrzeniu :)

Kierunek zamawialny… a co to?

Posted by Runaurufu w dniu 28.06.2011

Ostatnim hitem mającym przysporzyć nam boomu gospodarczego i zapewnić świeży narybek na rynku pracy w branżach, w których obecnie brak wykształconej kadry jest cudo zwane kierunkiem zamawialnym.

Czym jest ten wymysł rządu liberalnej Platformy Obywatelskiej? Cóż jest to projekt mający zachęcić młodych ludzi do wyboru kierunków technicznych zamiast humanistycznych. Fakt faktem szczytna idea, która w założeniu ma również wspomóc przemysł…
Tylko, że tak jest tylko w założeniach, gdyż póki co istnieje realne zagrożenie, iż absolwenci takich zamawialnych kierunków albo wybędą na zachód przyzwyczajeni do wysokiego (jak na studenta) standardu życia, albo zaczną żądać asurdalnych stawek od swych przyszłych pracodawców.
Czmóż tak? Ano temu, iż taki student kierunku zamawialnego otrzymuje 1000 (słownie tysiąc) złotych miesięcznie na rękę.
Za takie pieniądze można spokojnie mieszkać w każdym większym mieście – nawet w „drogim” Krakowie.
Czy więc osoba, która „za uczenie się” otrzymuje takie pieniądze skusi się by pracować 40 godzin tygodniowo za choćby 2000zł..
cóż biorąc pod uwagę różnicę poziomów zaangażowania się w te aktywności – szczerze w to wątpię.
Dlatego też przewiduję (nie)stety, iż ta piękna akcja wydawania publicznych pieniędzy (tylko w tym roku przeznaczone zostanie na ten projekt 200 mln zł) skończy się boomem bezrobotnych absolwentów tych „potrzebnych gospodarce” kierunków.
Warto również wspomnieć o społecznym zagadnieniu „pędu ku forsie”, który ma miejsce w przypadku takich kierunków. Młodzież nagle skuszona łatwym pieniędzmi rzuca się na studiowanie zagadnień, które ich praktycznie wcale nie interesują.
To owszem może mieć pozytywne rezultaty, jednak istnieje realne zagrożenie, że taka motywacja do wyboru kierunku sprawi, że absolwent nigdy lub bardzo krótko będzie pracować w swoim wyuczonym zawodzie (a jeśli nawet to po kilku lat czekać go będzie depresja z racji nie realizowanych marzeń)… co będzie REALNYM marnotrastwem pieniędzy podatników.

Przy omawianiu tych „zamawialnych” kierunków jednak nie można poprzestać na nich, gdyż oto od października wchodzi nowelizacja związana z zasadami przyznawania stypendiów.
Według nowych zasad pula pieniędzy przeznaczona na stypendia naukowe zostanie ponownie zredukowana,  a dodatkowo wprowadzone zostanie ograniczenie maksimum 10% studentów danego kierunku jako uprawnionych do otrzymania stypendium.
Oczywiście tu również mówi się o wielkich szczytnych ideach, które w założeniu mają promować karierę naukową już na studiach I i II stopnia (bo to np. osiągnięcia naukowe mają być jednym z czynników wpływających na to czy ktoś ów stypendium dostanie).
O samej zasadności takiego myślenia nawet nie zamierzam pisać, gdyż jest ono po prostu idiotyczne…

Dodatkowo nie można zapomnieć o nagłej utracie motywacji do nauki – wszak nawet te 100-300zł na miesiąc ze stypednium naukowego było zawsze jakmś motorem zachęcającym do nauki, bo skoro można mieć te pieniądze to czemu by nie powalczyć?
Cóż dziś już nie ma o co walczyć, a każdy rozumiejący fakt, że pracowdawca nie patrzy się na oceny na dyplomie lecz sprawdza praktyczną wiedzę podchodzi do ocen w prosty i wręcz naturalny sposób – niech Pan profesor da 3, bylebym tylko zaliczył i dostał ten dyplom…
Poza tym patrząc na te stypendia przez pryzmat pieniędzy otrzymywanej na kierunku zamawialnym to wydają się one śmieszną jałomużną…

Tak więc jaką to sytuację zastanie student od października? Przedewszystkim dowie się, że szanse na stypendium naukowe są minimalne (o dziwo większość nawet nie słyszała o wproawdzonych zmianach),
za to jednak ucieszy się jeśli będzie szczęśliwcem, któremu przysługuje stypendium socjalne – bo te wzrosły (kosztem naukowych, dzięki wymuszonemu przez ministerstwo podziałowi 60%-40%).
Nie możemy również zapominać o szczęśliwcu, który w tym roku rozpocznie studia na kierunku zamawialnym (lub takie studia rozpoczął w ubiegłym roku), gdyż taka to osoba o ile będzie w tej „czołówce” z najlepszymi ocenami to dostawać będzie bagatela owe 1000zł…

W skrócie – zmiany bardzo fortunne dla osób zdolnych, które poszły na kierunek zamawialny i dostną kasę z ministerstwa… dla reszty studenckiej rzeszy jest to strzał w stopę, gdyż znacząco ograniczy się liczbę zdolnych osób na kierunkach niezamawialnych,
dla których stypendium naukowe było ważnym elementem comiesięcznego budżetu. I żeby nie było, że jest to jad wypluwany przez osobę, która owego tysiaka nie dostanie (bo już słyszałem taką opinię wielokrotnie)… cóż może i jest w tym ziarnko prawdy,
jednak tak na prawdę to przeraża mnie fakt, że za 3-4 lata gdy ten kwiat zamówionej młodzieży opuści akademickie mury i zderzy się z szarą rzeczywistością polskiego rynku pracy to nagle potrzeba będzie wielu dodatkowych kursów, zmiany specjalizacji oraz pomocy psychologów.
Ale za to w końcu humaniści będą mieli pracę… ach jakiż przewrotny to plan rządu redukujący bezrobocie ;]

Posted in Polityka, Studia | Leave a Comment »

PK akademików fail #2

Posted by Runaurufu w dniu 30.05.2011

Ach jaki to piękny i radosny dzień… dzień, w którym to powinno zacząć się zapisywanie na akademik Politechniki Krakowskiej przez studentów, którzy nie posiadają stypendiów socjalnych (w tamtym roku wielce oświecony rektor taki oto podział wprowadził, że ci „socjalni” jako pierwsi mogą zaklepać miejsce). O ile w tym roku nie ma kolejek, bójek i wyzwisk (jeszcze) w kierunku innych osób ubiegających się o miejsce w akademiku, to już zaczynają się gotować serca i umysły studentów, którzy to znów zostali potraktowani jak bydło.

W tamtym roku studenci mogli liczyć an atrakcje w RL:



ale uczelnia postępuje z duchem czasu i najwidoczniej bojąc się ponownej afery i wspominania w mediach postanowiła postawić na rozwiązania wirtualne. Do tego użyto „wirtualnego dziekanatu„, systemu, który jest iście wirtualny, bo nie tylko istnieje jako „aplikacja internetowa”, ale również nic w nim załatwić nie można. Przynajmniej do tego roku tak było, w tym roku bowiem można „składać wniosek o akademik”… Tylko, że administracja, tudzież szanowni panowie (a może i panie) informatycy PK nie wyciągnęli żadnej lekcji z ubiegłorocznych wydarzeń, co poskutkowało tym, że serwer padł ^.^

Oczywiście w swoim geniuszu serwer postawili i wszystko byłoby pięknie gdyby nie to, że:

  1. Wirtualny dziekanat nie działa – obecnie z powodu „przerwy technicznej”, która rozpoczęła się ok. 13 po tym jak serwer znów zaczął działać.
  2. Zapisy powinny zacząć się 30.05 o 12.00 a nie najwcześniej o 14.00 31.05… takie zmienianie dat przy systemie kto pierwszy ten lepszy powoduje jedynie złość, agresję i rozwalanie planów studentów… (link do BIP z załącznikiem ustalającym przebieg zapisów)
  3. Osobiście jako student znów czuje się wyruchany przez uczelnię, która ma za nic studentów oraz ich plany. Jeśli uczelnia nie potrafi samodzielnie przeprowadzić czegoś tak łatwego jak rezerwacja miejsc w akademikach to może zleci to jakiejś firmie, albo innej uczelni? Wszak na innych uczelniach dzięki rozbudowanemu systemowi rankingowemu nikt nie biega, nie złości się ani nie śpieszy by być pierwszym… Jednak u nas jak to powiedzieli informatycy „system pozwala na ustalenie tylko jednego warunku” – i tym warunkiem stał się dochód.
  4. A potem dziwią się, że ludzie przenoszą się z PK na inne uczelnie… cóż PK to i może jest prosta droga do kariery, ale chyba tylko dla osób, które dostały się do administracji tego molocha.

Posted in Studia | Leave a Comment »

Edukacja po polsku…

Posted by Runaurufu w dniu 12.02.2011

Wpis ten powstał w zasadzie dzięki artykułowi na gazeta.pl (link) oraz zamieszczonym pod nim komentarzom…

Ale o co chodzi?… cóż wbrew pozorom nie o to, że nauczyciele zaczynają bratać się z PiSem – bo w obliczu cyrku odstawianego przez PO w ostatnich latach, tak w ogólnym kontekście jak i szczególnym kontekście edukacji, to taki sojusz jest wręcz naturalną koleją rzeczy. Otóż chodzi o sam stan edukacji, która to podupadła w naszym kraju na wszystkich szczeblach. Można mówić, że na ten stan rzeczy złożyło się wiele czynników i zapewne jest to prawda, jednak rozporządzenia i działania ministerstw związanych z edukacją i podwładnych im instytucji aż rażą..

Bo jak wytłumaczyć zakaz nauki pisania i czytania, a w zasadzie nawet zakaz nauki liter w edukacji przedszkolnej? Wszak obowiązek posyłania 6 latków do zerówek był ponoć podyktowany możliwością wcześniejszego rozpoczęcia nauki, a tu okazuje się, że taki dzieciak siedzi w budynku te kilka godzin i po prawdzie marnuje swój czas…

Jak wytłumaczyć fakt, iż z roku na rok średnie oceny z wszelkich egzaminów spadają? Można powiedzieć, że społeczeństwo jest coraz głupsze… ano można… ale jeśli jednocześnie poziom ów egzaminów jest co roku niższy (vide matura… a w szczególności matura z matematyki) to oznaczałoby, że współczesna młodzież jest półgłówkami w porównaniu do tej sprzed kilku lat…

No i w końcu jak wytłumaczyć fakt szeroko zakrojonych zmian programów studiów na wielu uczelniach w ciągu kilku ostatnich lat, które to realnie ograniczyły liczbę zajęć laboratoryjnych i innych związane z praktyczną nauką zagadnień związanych z kształceniem na danym kierunku… a jednocześnie umożliwiły przyjmowanie coraz to większych mas studentów…

Do tego dochodzi powszechny chaos organizacyjny na wszelkich państwowych uczelniach wyższych (oraz pewnie i tych z niższego szczebla, choć tam to tego aż tak uczniowie nie widzą) oraz niestety coraz częstsze wrażenie iż ważniejsze jest by mieć studenta za którym idą pieniądze niż ów studentowi przekazać jakąś praktyczną wiedzę.

 

No cóż problemów w edukacji jest wiele, większość wynika z niskich funduszy przeznaczanych na ów edukację (globalnie ujmując, bo z pewnością zbyt wiele pieniędzy wciska się w edukację wyższą w porównaniu do podstawowej, gimnazjalnej czy licealnej.. o zawodowej nie mówiąc), ale też ogrom z nich z braku porządnego planowania i zarządzania budżetami placówek (bo czy normalną jest sytuacja, w której to dyrektor placówki dowiaduje się, że ma 6 dni na wydanie kilku tysięcy złotych i dostarczenie faktur, lub ów pieniądze po prostu przepadną… ot urzędnicy znaleźli na koniec roku/miesiąca trochę grosza i nie mają gdzie go zaksięgować…).

Kolejnym ogromnym problemem jest podejście ekipy rządzącej, której to zależy na statystykach – już od jakiegoś czasu władze szczycą się wysokim odsetkiem populacji z wyższym wykształceniem. Szkoda jednak, że wraz ze wzrostem tych % musiała ucierpieć cała edukacja… bo nie ma co liczyć na to, że nagle narodziło się pokolenie geniuszy… bo patrząc po wynikach matur tak nie jest… z kolei głupcem jest ten kto sądzi, że po maturze na młodego człowieka spływa jakaś wielka mądrość, która to prowadzi go przez studia…

Powodem tego wzrostu jest stosowana od wielu lat polityka (i nie została ona rozpoczęta ani przez rządy PO, ani PiS – choć była i jest wciąż kontynuowana i rozwijana) mająca na celu ułatwienie zdobywania kolejnych szczebli „edukacji”. I tak od kilku lat każdy z nas może obserwować degradację znaczenia egzaminu maturalnego – sam jako ostatni rocznik miałem na maturze coś takiego jak pochodna, a kolejne pokolenia nawet o logarytmach się nie uczą (wg podstawy programowej.. i zaiste dzięki wielkie dla tych nauczycieli, którzy nie słuchają się debilnych ustaleń ministerstwa)… niby nic, jednak trzeba zauważyć iż przez cały okres liceum uczy się by zdać egzamin, a nie by przyswoić sobie jakąś szerszą wiedzę..
Ktoś powie, że w związku z wprowadzeniem obowiązkowości matury z matematyki jej poziom musiał zostać zredukowany… cóż ok… tylko, że primo ten problem dotyka wszelkich przedmiotów maturalnych i secundo od tego są dwa poziomy matury (podstawa i rozszerzenie) by osoba słabsza z tego przedmiotu też miała szansę zaliczyć maturę. Tymczasem poziom podstawowy został ograniczony do podstaw matematyki, które każda osoba kończąca liceum powinna mieć opanowane… a poziom rozszerzony w obecnej postaci powinien być do zaliczenia przez każdą osobę mającą te 4.5 (+4, -5 w notacji licealnej) lub więcej z przedmiotu. Czy rzeczywiście o to chodzi by uczeń bez żadnych specjalnych przegotowań mógł zdać maturę? Jeśli tak to czemu poziom matury z informatyki jest tak sztucznie zawyżany od lat? Może w końcu czas do sprawdzania zatrudniać informatyków, a nie nauczycieli polskiego z odpowiednim kursem, po którym nie mają pojęcia o programowaniu?

Tak więc obniżono wymagania związane z otrzymaniem świadectwa maturalnego (bo świadectwem dojrzałości to ono przestało być ładnych parę lat temu), co spowodowało iż na uczelnie zaczęły być przyjmowane osoby nie posiadające podstaw wykształcenia związanego z danym kierunkiem (tu z oczywistych względów nie mówię o kierunkach humanistycznych…). To zaś doprowadziło do sytuacji, w której to uczelnie zmuszone były zredukować wymagania dotyczące tych studentów, gdyż gdyby trzymano się starej miary grupy studenckie świeciłyby pustkami a molochy nie otrzymałyby funduszy od państwa… Tak oto mamy 2011 rok i większość uczelni technicznych w ten czy inny sposób zmuszona jest do radzenia sobie z nowymi studentami mającymi braki w edukacji średniego poziomu. Realizuje się różnego rodzaju zajęcia wyrównawcze (które z nieobowiązkowych na przestrzeni ostatnich lat stały się w wielu placówkach obligatoryjne), przeznacza się więcej godzin na edukację teoretyczną mającą na celu zmniejszenie tej przepaści wiedzy… lub nie robi się nic jednocześnie wymagając od studentów dużo mniej.

W zasadzie trudno dziwić się samym uczelniom… bez pieniędzy od państwa szybko by upadły – wszak mamy liberalizm i kapitalizm więc nic co państwowe było, nagle po komercjalizacji dochodów przynosić nie może… i tak oto dochodzimy do sytuacji, w której to uczelnie zmuszone są kształcić mniej większą liczbę studentów, szkoły niższego szczebla mają za zadanie jedynie przygotować uczniów do zdania egzaminów (bo jak nie zdadzą to kuratorium dobierze się im do kuprów…), a jednocześnie dodatkowo redukuje się poziom egzaminów…. a potem ludzie się dziwią, że mówi się iż w polskiej szkole nauczyć się nic nie da…. kilkanaście lat temu bym protestował… dziś niestety muszę się zgodzić z tą tezą 😦

Posted in Edukacja | 3 Komentarze »

Wojna z książkowymi piratami czyli każdy powód jest dobry…

Posted by Runaurufu w dniu 10.08.2010

 ale do czego? Ano do podniesienia podatków… lub ustanowienia nowych.. ot zależny co będzie lepiej leżeć. Tylko, że o czym mowa? Cóż o „wyrównywanie twórcom strat, jakie ponoszą z tytułu tak zwanego dozwolonego użytku osobistego” a konkretniej o to, że wydawcy (czyli jakby nie patrzeć nie twórcy…) przekonali Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego do swych wymysłów prezentujących się mniej więcej tak: „Osoby kserujące książki to piraci, a każda skserowana książka to książka mniej kupiona od wydawnictwa”. Brzmi znajomo? Cóż powinno, bo identyczna retoryka towarzyszy wydawcom płyt muzycznych i filmowych (stąd wciąż wysokie ceny płyt CD/DVD do których również dodawana jest opłata na odszkodowania…). Tak więc co chcą opodatkować… o przepraszam, do czego to chcą wydawcy doliczyć ów opłatę na odszkodowania? Skoro problemem jest maszyna kserująca wydawałoby się, że to ona będzie ofiarą tych zabiegów… cóż ona JUŻ jest ich ofiarą… zatem dzielni wydawcy postanowili dodać ów bonus do…. papieru na którym to kserujemy (link). No wszystko ok… ale ten sam papier służy do choćby drukowania w drukarkach czy robienia sobie papierowych samolocików. Ale jeszcze na chwilę wróćmy do samego ksero. Otóż już od dawna punkty ksero płacą Kopipolowi za kserowanie… a raczej za to, że w ogóle ich firma działa i oferuje możliwość kserowania. Jednak okazało się, że Kopipolowi mało i postanowił poszaleć… i tak oto ów super dopłata.
Jednak drogi czytelniku nie myśl, że każdy twórca może udać się do ów instytucji i poprosić o pieniążki, które z racji kserowania jego dzieł się mu należą… bo cóż… tak nie jest. Kopipol stosując się do iście matematycznych zależności dzieli wydawców na lepszych – tych, którzy dostaną kasę oraz gorszych – ci, którzy zostaną odesłani z kwitkiem. Tu polecam lekturę dwóch stron: (link1) oraz (link2).

 By na chwilę odpocząć od tego jak bardzo się nas nęka podatkami, porozmawiajmy przez chwilę o moralnym aspekcie ów działania. Skoro ów podatek – bo jak inaczej to coś nazwać – jest pobierany tak od uczciwych ludzi jak i przestępców kopiujących książki i co więcej jest on pobierany za to, że ktoś MOŻE SKOPIOWAĆ KSIĄŻKĘ, to po prostu należy go traktować jako opłatę za ów kserowanie… zatem skoro kupując papier, skaner i drukarkę płacimy już Kopipolowi za to, że możemy użyć ów sprzętu do „bezprawnego” kopiowania książek i ów opłata nie jest nam zwracana nawet jeśli kopiować ich nie będziemy, to oznacza, że sam zakup materiałów służących do kopiowania, a obłożonych podatkiem jest de facto nabyciem prawa do kopiowania książek. Dlaczego tak? Ano bo w przeciwnym wypadku oznaczałoby to, że państwo opodatkowuje przestępstwo jakim jest kopiowanie bez zgody autora, co samo w sobie byłoby absurdem. Tak więc innymi słowy państwo ustanawia ów kopiowanie za legalną czynność prawną i pobiera za nią opłatę przy zakupie przedmiotów doń wykorzystywanych. Co jeszcze przemawia za taką interpretacją ów „podatku”? Ano to, że w państwie prawa – jakim ponoć jest Polska – nie można karać kogokolwiek bez udowodnienia mu winy – a w przypadku innej interpretacji tych zapisów ów podatek wszak byłby niczym innym niż grzywną, czyli karą wymierzoną bez żadnych dowodów popełnienia przestępstwa… W zasadzie tak samo należałoby traktować i inne tego typu „podatki” – te na płyty CD/DVD, nagrywarki i wiele innych. (Dodatkowo opłata ta w przypadku muzyki, filmów itp. – ale nie programów – jest tak naprawdę kompletnym absurdem, gdyż prawo umożliwia posiadanie do własnego użytku dzieł kultury).

 Chciałbym jednak pokazać również inny problem, który pojawia się na horyzoncie… Otóż wszelkiej maści podręczniki szkole drożeją z roku na rok (głównie dzięki częstym reformom programowym, które wymagają wymianę podręczników, która to powoduje, że starsze egzemplarze w księgarniach nadają się jedynie na makulaturę – tak więc cena rośnie by sprzedane egzemplarze zarobiły na te nie sprzedane) i ich kserowanie było, jest i cóż… będzie coraz bardziej opłacalną alternatywą. Alternatywą, która niektórym wręcz umożliwia edukację (skoro komplet nowych książek na jeden rok nauki to ok. 400zł). Tu pragnę polecić „artykuł” i komentarze go dotyczące ze strony: (link).

 Poruszę jeszcze jeden aspekt, który zobrazuje cel obecnego rządu (poza oczywistym celem, jakim jest zubożenie społeczeństwa i wymigiwanie się od swoich obowiązków poprzez nakładanie nowych podatków). Otóż jak niektórym wiadomo, a innym nie… od stycznia pojawi się takie cudo jak podatek VAT od książek (link) i wynosić będzie on 7% (no chyba, że kraśny rząd Tuska podwyższy go…). Co to oznacza? Ano bazując na doświadczeniach innych krajów i cytując powyższy artykuł:

Z badań przeprowadzonych w Szwecji wynika, że podwyższenie stawki VAT o określony procent powoduje spadek zakupów książek o ten sam procent, podczas gdy jej obniżenie powoduje proporcjonalny wzrost zakupów. W krajach, które przyjęły wyższe stawki podatku VAT i poprzez to ceny książek są tam odpowiednio wyższe, zauważa się negatywne skutki takich regulacji, m.in. spadek czytelnictwa – wynika z danych zgromadzonych przez Instytut Książki.

 Tak więc podsumowując ten długi wpis… cóż nas czeka?
 – Coraz droższe książki do szkół – częste reformy i zmiany programowe wymuszają na księgarzach wzrost cen sprzedawanych książek. Dodatkowo od stycznia 7% VAT również odciśnie piętno na cenie książek w naszym kraju.
 – Większe koszty kserowania, drukowania i ogólnie korzystania z papieru – nałożenie podatku na sprzedawany papier spowoduje dodatkowe obciążenia nie tylko dla „papierowych piratów”, ale również dla przedsiębiorstw, urzędów i zwykłych ludzi.
 – Postępująca degradacja moralności i wzrost niezrozumiałości prawa polskiego – skoro państwo nakłada podatek będący rekompensatą za wyrządzone „kradzieże” to znaczy, że ów „kradzieże” przestaje być czymś zabronionym, a wręcz stają się legalną działalnością, za którą państwo pobiera podatek. W obliczu takich działań należy zapytać się, czemu w cenie alkoholi nie ma podatku za leczenie ofiar wypadków spowodowanych przez pijanych kierowców, czemu w cenie płyt nie ma podatku od złodziejów muzyki,  filmów czy gier i czemu w paliwie nie ma podatku od używania dróg… wszak wszystkie one byłyby równie sprawiedliwe jak i ten, wszystkie one dotykałyby konsumenta opierając się na założeniu, że będzie on używał ten produkt w celu i sposób określony przez prawodawcę…. ale chwilka… przecież te podatki już istnieją…
 – Spadek sprzedaży książek papierowych jaki i tych elektronicznych oraz spadek czytelnictwa – jak pokazują badania przeprowadzone w Szwecji sam wzrost VATu spowoduje spadek ok 7%.
 – Wzrost liczby czytanych „pirackich” e-booków czy słuchania audiobooków – po co kupować drogą książkę, skoro można ją mieć za darmo lub dosłownie kilka złotych (w przypadku stron wymagających różnego rodzaju opłat za rejestrację lub użytkowanie).
 – Przenoszenie wszelkiej dokumentacji i korespondencji w formę elektroniczną – po co dodatkowo płacić za papier skoro można mieć to samo i szybciej i taniej (przesłanie e-maila z załączoną fakturą w formacie pdf to czas maksymalnie kilkunastu godzin w przypadku obciążonych łączy i serwerów, poza tą niedogodnością sam transfer nie wymaga dodatkowych opłat. Przesył faktury listem nie dość, że trwa co najmniej kilka dni to jeszcze wymaga zakupu znaczka, koperty, papieru oraz atramentu do drukarki),
 – Wzrost liczby kserowanych książek – bo skoro książki jeszcze bardziej podrożeją (7% VAT), to i stosunek kserowanych do kupowanych książek ulegnie zwiększeniu. Poza tym osoby, które dotychczas powstrzymywały się przed tym procederem ze względów moralnych, teraz z racji płacenia podatku od kopiowania (podatku, który jest „przekazywany” twórcom) mogą wyjść z założenia, iż kopiowanie książki nie jest niczym złym, a wręcz jest normalnym sposobem jej rozpowszechniania. Dodatkowo procederowi temu sprzyjać będą mniejsze ilości książek dostępnych w księgarniach, które z racji mniejszej szansy na sprzedanie książki (z racji wzrostu jej ceny i coraz krótszego czasu bycia aktualną – wynik częstych reform) będą mniej książek sprowadzać od wydawców.

Posted in Edukacja, Gospodarka | Leave a Comment »

Parytet, parytetowi nie równy…

Posted by Runaurufu w dniu 13.01.2010

 Dziś obudziłem się i jak co dzień zacząłem od przeglądu „prasy”… a tam co? A tam artykuł, który pięknie obnaża sedno parytetów. W zasadzie to już jakiś czas temu chciałem na ten temat napisać, ale zawsze brakowało kontekstu… teraz go mam 😛
 Ale cóż takiego nie zwykłego się stało? Otóż w skrócie: w Szwecji, kraju parytetów, równouprawnienia itd. kobiety zaczeły się skarżyć, że na uczelnie dostają się mężczyźni z gorszymi wynikami – sądy uznały, że niedoszłe studentki, na których miejsce wskoczyli mężczyźni mają rację i zarządziły wypłacenie im odszkodowań przez uniwersystety… ale żeby mało tego nie było ichniejszy minister oświaty ogłosił, że postanowił zrezygnować z partytetu w szkolnictwie wyższym.
 Wielu z was zapewne zapyta w czym problem.. otóż problem w tym, że artykuł ten przedstawia pięknie jak to kobiety podchodzą do parytetów… jeśli kobieta nie poradzi sobie i nie zdobędzie miejsca na uczelni to krzyczy się o partytetach i równouprawnieniu, jednak jeśli to mężczyzna korzystając z tych samych praw o które walczą kobiety zgarnie miejsce jakiejś kobiecie, to nagle system jest zły i trzeba go zmienić. Dla wielu z nas jest to póki co problem abstrakcyjny, zasługa to głównie polityków, którzy na szczęśćie nie palą się do uchwalania parytetów (pierwszy raz pochwaliłem polityków za lenistwo… 😛 ). Jednak wraz z nadchodzeniem wyborów w polsce sprawa może się zmienić, a parytet w wyborach to tylko początek tego co oportunistki chcą wprowadzić (i tu wystarczy spojrzeć na Szwecję i czerpać garściami z jej doświadczeń).
 Dlaczego oportunistki? Anóź jak inaczej nazwać osobę, która ceni sobie prawo, które sprzyja jej, a jednocześnie zaczyna z nim walczyć, gdy zacznie działać na korzyść innej osoby? Poza tym sam cytat ministra Krantza jest wręcz iście odkrywczy „Obowiązujące obecnie przepisy okazały się bardzo niesprawiedliwe”… Czyli promowanie równej ilości studentów płci męskiej i żeńskiej bez uwzględniania ich wiedzy jest złe… a jednocześnie Szwedzi wciąż godzą się na „ten sam” podział w strukturze własnego organu ustawodawczego?… Cóż to ewidentna wina braku sposobu na mierzenie jakości posłów. Studenta można ocenić i już się wie, że ten ma średnią 4.5 a drugi 4.6, a posłów ocenić nijak.. więc na siłę forsuje się parytety, równouprawnienia.. kolejne metody pokazujące społeczeństwu, że kobieta bez pomocy państwa nie jest w stanie zdobyć władzy… boli jedynie, że za parytetami są głównie te „pro kobiece” partie…
 Tak jednak całkiem na boku warto zwrócić uwagę na stosunek liczby mężczyzn i kobiet w naszym kraju, otóż jest to ok. 52% kobiet i zaledwie 48% mężczyzn… czy w społeczeństwie, w którym liczba kobiet jest dominująca konieczne są parytety? A może jednak brak kobiet w polityce nie jest spowodowane tym, że mężczyźni ich tam nie chcą, a tym, że to same kobiety wolą by o ich sprawy walczyli mężczyźni? Zastanówmy się, czy chcemy by obecne równouprawnienie zastąpiono jawną dyskryminacją? Czy chcemy podążać za „modą” na parytety, podczas gdy inne kraje (mające w tej sferze już duże doświadczenia) zaczynają dostrzegać wady tego rozwiązania i powoli się z niego wycofują? Decyzja należy do was rodacy… jednak wybierajcie mądrze, bo skutki tego wyboru mogą pójść o wiele dalej niż tylko wprowadzenie partytetu wyborczego…

Powered by ScribeFire.

Posted in Edukacja, Polityka | Leave a Comment »

Końcówka maja… czas zaliczeń i strachu przed sesją

Posted by Runaurufu w dniu 21.05.2009

 Tak oto przemija kolejny miesiąc… kolejny miesiąc w którym cóż… położyłem lagę na bloga 😀
Jednak nie o tym dziś =) Otóż maj się kończy, a ja zawalony jestem terminami na oddanie różnych projektów ;/ na szczęście laborki z systemów operacyjnych już zaliczone… więc jeden kamyk mniej w moim plecaczku.
 Z innych ważnych wydarzeń.. cóż lato się robi pełną gębą, słońce, upał, pyłki z roślin 😛 Zbliżają się wybory do  parlamentu europejskiego.. a kampania jak zwykle w Polsce pełna propagandy i żadnych konkretów… Kiedyś mi to nie przeszkadzało… ale jakoś odkąd gram w erepublik i interesuję się tamtejszą polityką, to coraz bardziej wkurzają mnie ludzie, co tylko „mielą ozorem”, a nic konkretnego nie robią 😦 (PS Wczoraj w erepublik wybuchła wojna Polsko-Niemiecka.. ciekawe ile polaków będzie chciało „walnąć Niemca w kask” 😛 )
 Nic to popisałem słów parę i trza wracać do szarej rzeczywistości… i iść zawalczyć o kolejne zaliczenia projektów ;]

Powered by ScribeFire.

Posted in BLOG, Studia | 2 Komentarze »